MYSZKA – na początku marca 2018 dotarła do nas informacja, że na jedną z posesji przybłąkał się mały, wychudzony, czarny piesek. Po przyjeździe na miejsce zobaczyliśmy, że zwierzak jest potwornie zaniedbany i ma wielką otwartą ranę, powstałą przez wrzynający się w szyję ciasno spłatany drut z przywiązanym do niego kawałkiem gumy i „czymś” na kształt łańcucha. Widok był przerażający. Całe popołudnie i wieczór próbowaliśmy złapać tego pieska, niestety bezskutecznie, bo biedak zupełnie stracił zaufanie do ludzi, co nie dziwi po tym co go spotkało. W końcu uciekł tak daleko, że nie można go było zlokalizować. Jeden z gospodarzy obiecał jednak, że jak go zobaczy, to zaraz da nam znać. Następnego dnia zadzwonił i przekazał informacje, ze piesek wrócił i udało mu się go zwabić za pomocą jedzenia do stodoły. Gdy tam dotarliśmy okazało się, że to skrajnie wychudzona i wyczerpana suczka. Patrzyła na ludzi oczami pełnymi bólu i strachu. Ile dni musiała się błąkać samotnie przeżywając takie potworne męki. Sposób w jaki zadzierzgnięto jej tę pętle na szyi może świadczyć o tym, że jakiś zwyrodnialec próbował udusić lub powiesić tego pieska… Można było wysnuć takie przypuszczenia na podstawie widocznych na ciele zwierzęcia ran.
Sunia natychmiast pojechała do weterynarza, który w pierwszej kolejności usunął pętlę zawiązaną wokół jej szyi i oczyścił ranę, z której sączyła się ropa. Psinka była potwornie wycieńczona i ledwo stała na łapach. Po 10 dniach spędzonych w szpitaliku sunia trafiła do domu tymczasowego, który stał się jej domem na zawsze. Myszka znalazła swoje szczęście i wspaniałych ludzi, którzy obdarzyli ją miłością. Jej nowi właściciele zdobyli wiernego i oddanego przyjaciela.