Balbinka przeszła metamorfozę, ale gdy ją pierwszy raz ujrzałyśmy na targu – leżała w samochodzie na podłodze przyczepy, ukryta za cielętami i z trudem unosiła głowę, żeby spojrzeć nam w oczy. Była w stanie bliskim agonii – dlatego natychmiast wyrwałyśmy ją z tego piekła, żeby ulżyć jej potwornemu cierpieniu. Byłyśmy wtedy przekonane, że jedyne co można dla niej zrobić, to pomóc jej godnie i bezboleśnie odejść, aby ukrócić jej straszny ból. Zaskoczyła jednak lekarzy i nas swoją ogromną wolą walki i przetrwania.
Dziś to zupełnie inny koń. Chociaż nigdy nie będzie rączo biegać po padoku, to jednak codziennie się do nas tak pięknie uśmiecha i patrzy z wdzięcznością tym swoim mądrym wzrokiem, który potrafi przenikać prosto w serce.